piątek, 15 kwietnia 2011

Podwórkowo

    Chowany, berek czy podchody...jak dobrze wspomina się czasy podwórkowe gdy było nas cała banda i wszyscy razem! Pamiętam naszą najpopularniejszą grę, którą nazwaliśmy "małża". Dzieliliśmy się na dwa obozy, na asfalcie znaczyliśmy kredą dwa terytoria, tak by każdy obóz miał swoje. Sęk tkwił w tym,że trzeba było sprytnie uciec przez terytorium wroga by wydostać się z tzw "małży" i nie być wypchniętym. Ajjj spędzaliśmy całe popołudnia wspólnie, wymyślając nowe zabawy. Zabawa w sklep, gdzie płaciło się kamykami i liśćmi, a produktami były rzeczy znalezione na podwórku. Bieganie za babajagą w okół naszego ukochanego warzywniaka z oranżadkami w woreczku, czy robienie skarbów...pomysły nam się nie kończyły.
    Ostatnio spacerowaliśmy z Igorem i Wiktorem całe przedpołudnie i kompletnie nie mieliśmy pomysłu co zrobić z czasem. Do momentu gdy zobaczyłam naszkicowaną na chodniku prostą grę :) i tak mnie wzięło na sentymenty jak to magiczne było to nasze dzieciństwo, bez tych wszystkich nowoczesnych zabawek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz